Od dłuższego czasu planowałem zbudować spalinową rajdówkę. Wybór padł na Kyosho Fazera dostępnego w ofercie R/C Modelsport.
Dlaczego Fazer?
Długo rozmyślałem nad wyborem podwozia. Pod uwagę brałem on-roady dla których jest dostępny spory tuning i bezproblemowy system zamawiania części. Te kryteria spełniała firma Kyosho. Następną sprawą był wybór modelu. Przede wszystkim uwagę zwróciłem na budowę podwozia. Fazer jest dość nietypowy, ponieważ jako jeden z nielicznych spaliniaków ma płytę podłogową plastikową. Wydało mi się to ciekawą opcją, ponieważ plastik jest stosunkowo giętki i spokojnie można go wzmocnić.
Jak już wspomniałem, Fazera kupiłem, aby...
zbudować rajdówkę.
Niestety Fazera miałem z budą Ferrari, ale przerobienie słupków mocujących karoserię pozwoliło założyć bardziej pasująca do rajdówki budę Subaru Impreza.
W pierwszym etapie budowy zwiększyłem prześwit, wycinając ograniczniki z tylnych wahaczy. Przód został bez zmian. Kyosho okazało się o tyle dobre w budowie, że nie wymagało przycinania plastików w elementach, które są narażone na działanie dużych siły, takich jak zwrotnice w wahaczach itp. Następnie dodałem filtr paliwa i przerobiłem mocowanie baku aby nie był tak sztywny, ponieważ również na niego przechodziły duże siły.
Następnie, aby rajdówka była szybsza i lepiej hamowała, ...
zacząłem ją odchudzać.
Jak odchudzać tego typu modele? Odpowiedź jest prosta - tak jak prawdziwe rajdówki. Przewiercać płaskie powierzchnie, robiąc w nich otwory tak, aby nie naruszyły konstrukcji modelu. Rozwiercone elementy zaklejamy taśmą z włóknami szklanymi. Wiem, że to ryzykowne, ale działa. Zyskałem w ten sposób 70g.
Przyszedł czas na...
dotarcie i pierwsze testy.
Chociaż przy samym dotarciu nie było większych problemów, to już na tym etapie wyszły pierwsze wady modelu. Konkretnie chodzi o silnik i jego znikomy radiator, który nie jest specjalnie wydajny. Przez ten radiator ciężko było mi wyregulować poprawnie silnik, bo albo był ciepły – osiągał górną granicę temperatury docierania, albo był tak zalany, że nie chciał jechać. Na szczęcie udało się w końcu dojść do kompromisu. Kilka dni później odbyłem modelem pierwsze testy. Było cieplej i świeciło słońce, co sprawiło, że musiałem przeregulować model. Regulacja nie byłaby tak uciążliwa, gdyby nie utrudniony dostęp do iglicy odpowiadającej za niskie obroty.
Wrażenia z jazdy
okazały się bardzo pozytywne. Model prowadzi się dobrze. Z przodu standardowo został wyposażony w szperę (zablokowany dyferencjał), przez co nawet z najtrudniejszych poślizgów da się go wyprowadzić, przy odrobinie umiejętności i dobrze dobranym ogumieniu. Wcześniej przez dwa lata jeździłem modelem truggy i muszę przyznać, że przejście na on-roada spalinowego przysporzyło mi nie lada problemów.
Niestety bak starcza nam tylko na niespełna 10 minut zabawy, więc zanim się rozkręcimy, to już trzeba dotankować. Następną uciążliwością jest temperatura silnika. Silnik, prócz dobrej regulacji, musi mieć też zapewnione wydajne chłodzenie - otwory w karoserii są obowiązkowe.
Cała reszta modelu nadrabia wady silnika. Wszystko ze sobą współgra idealnie. Wspaniała maszyna! Co ciekawe, plastikowe wałki spokojnie wytrzymują wszystkie przeciążenia a dzięki regulacji prześwitu można dostosować model do każdej nawierzchni.
W najbliższym czasie planuję...
kolejne zmiany
obejmujące polepszenie wytrzymałości modelu, poprawę chłodzenie silnika i dalsze zmniejszenie wagi. Ale to już to projekt N2.